Pan harryportier, którego komentarze są ozdobą tego blogu, zwrócił mi wczoraj uwagę na to, że:
"wyraźnym "wyzwalaczem" skokowego ruchu w górę były decyzje administracyjne -tym razem o ograniczeniach przez SEC krótkiej sprzedaży niektórych banków i GSE’s.".
Rzeczywiście bezpośrednią impulsem dla trwającego skoku w górę cen akcji spółek z sektora fiansowego było wymuszone przez SEC pokrywanie krótkich pozycji przez spakulantów. Dużo i ciekawie na ten temat można znaleźć oczywiście u Johna Mauldina w ostatnim Outside the Box. W zamieszczonym tam tekście Spencera Jakaba zatytułowanym dowcipnie "The Mother of All Short Squeezes May End Badly" zwrócił moją uwagę jeden fragment:
"The fact that the initial results were spectacular, particularly for financial stocks, shouldn’t be too encouraging. Consider what happened in April 1932, at the depth of the worst-ever bear market. Upon the announcement of a cumbersome new rule that required written permission from each shareholder before a broker lent out his stock, the Dow Jones Industrials rallied 3.51%. By the time the rules were instituted weeks later, the short covering was over and the slump had resumed."
Ta analogia z ograniczeniami nałożonymi na krótką sprzedaż w kwietniu 1932 roku jest bardzo interesująca. Jak pisze autor tej obserwacji na krótką metę zapowiedź wprowadzenia tych ograniczeń wywołała – podobnie jak teraz – "short squeeze", który jednakowoż nie był trwały i po kilku tygodniach ("weeks later") spadki uległy wznowieniu. Jest jasne, że tego typu biurokratyczne działania nie mogą zakończyć finansowego kryzysu – zbankrutowana instytucja finansowa nie powróci do zdrowia z tego tylko powodu, że nie można będzie sprzedawać na krótko jej akcji. Jak z każdą rządową interwencją w mechanizm rynkowy można to porównać do reakcji organizmu na pierwszą dawkę narkotyku – początkową reakcją jest euforia, ale na dłuższą metę ostateczną konsekwencją jest śmierć. Ta historyczna lekcja potwierdza hipotezę, że obecna zwyżka jest korektą w bessie, a za kilka tygodni "rynek niedźwiedzia" ulegnie wznowieniu.
Ale na całą sprawę można spojrzeć również bardziej optymistycznie. Proszę zerknąć na wykres średniej przemysłowej Dow Jonesa z lat 30-tych i przyglądnąć się zaznaczonemu strzałką momentowi, w którym spanikowane władze wprowadziły podobne do obecnych – choć znacznie szersze – ograniczenia.
To rzeczywiście nie było dno bessy. Ograniczenia na krótką sprzedaż zostały nałożone w kwietniu 1932, a "matka wszystkich rynków niedźwiedzia" zakończyła się dopiero 8 lipca, a więc 3 miesiące później. Ale na tle zarówno wcześniejszej 89 proc. bessy jak i późniejszego odbicia cen akcji w USA w górę o 372 proc. z lat 1932-1937 nie wydląda to na aż tak istotne. Rzeczywiście nie jest tak, że biurokratyczne ograniczenia na handel akcjami mogły spowodować zakończenie kryzysu. Wytłumaczenie bliskości czasowej obu wydarzeń jest inne: po prostu najgorzej poinformowani uczestnicy rynków wpadają w panikę na samym końcu. Administracyjne ograniczenia są po prostu świadectwem paniki bezradnych polityków i powinny być traktowane jako ważny sygnał sentymentu.
Bazując na tej analogii z sytuacją sprzed 76 lat otrzymujemy prognozę zakończenia spadków cen akcji w segmencie amerykańskich spółek finansowych w okolicach października, co doskonale pasuje do przedstawionego na tym blogu wcześniej scenariusza (patrz Zaczęło się? ).
Na koniec jeszcze jedna obserwacja: zachęceni skutecznością swych działań amerykańscy politycy zamierzają kontynuować natarcie. Tym razem na ich celowniku znalazł się rynek ropy naftowej: US bill to rein in oil speculators wins test vote .