Pora na kolejną porcję wskaźników wyprzedzajacych dla polskiej gospodarki. Najpierw dynamika roczna klasycznego złożonego indeksu wskaźników wyprzedzających dla polskiej gospodarki publikowanego przez OECD (nie mylić z analogicznym indeksem DLA gospodarki krajów OECD). W ciągu minionych kilkunastu lat średnie wyprzedzenie zachowania wskaźnika w stosunku do zmian dynamiki PKB w Polsce wynosiło aż 10 miesięcy, ale nie można być pewnym, czy nadal jest tak duże. Niezależnie od tego zachowanie tego indeksu jednoznacznie sugeruje, że znajdujemy się obecnie w środowiku ekonomicznym najbardziej zbliżonym do tego z 2001 roku, co skądinąd wiadomo ze wskazań analogicznych indeksów dla rozwiniętych rejonów świata. Równie niską jak w czerwcu tego roku dynamikę rocznę indeksu wskaźników wyprzedzająych mogliśmy obserwować tylko raz w przeszłości: w maju 2001. Zaraz potem ta dynamika zaczęła rosnąć. Dno koniunktury gospodarczej nastąpiło w IV kw. 2001, kiedy to dynamika roczna PKB sięgnęła zaledwie 0,5 proc. Również dno 1,5 rocznej bessy na rynku akcji nastąpiło na początku IV kw. 2001. Co ciekawe w lipcu dynamika roczna tego indeksu wskaźników wyprzedzajacych wzrosła po raz pierwszy od 16 miesięcy, co można interpretować jako pierwszy sygnał hamowania tendencji spadkowej. Gdyby ta interpretacja była prawdziwa, to – przy założeniu typowego dla minionych kilkunatu lat opóźnienia – otrzymywalibyśmy prognozę początku ożywienia w II kw. 2009. Ważną różnicą obecnej sytuacji w stosunku do tej sprzed 7 lat jest zupełnie inne zachowanie rzeczywistych danych GUS na temat PKB. Wtedy – przy równie niskim poziomie dynamiki wskaźników wyprzedzających – PKB rósł już ledwie w tempie 2,4 proc. rocznie (I kw. 2001). Tymczasem ostatnie dane o tempie wzrostu PKB w II kw. mowiły o 5,8 proc. dynamice. Nawet jeśli te ostatnie dane zostaną zrewidowane w dół, a dane za III kw. będą już znacznie słabsze, to jednak nasuwa się jednocznecznie wniosek, że obecnie – pomimo zbliżonego zachowania indeksu wskaźników wyprzedzajacych – polska gospodarka jest w znacznie lepszej formie niż 7 lat temu (podobnie jak inne EM).
Jednym ze źródem obecnego spowolnienia jest oczywiście wzrost stóp procentowych w naszym kraju. Na poniższym wykresie na tle dynamiki rocznej produkcji przemysłowej umieszczono przesuniętą o 14 miesięcy odwróconą dynamikę roczną rentowności krajowych 5-letnich obligacji skarbowych. W przeszłości zmiany stóp rynkowych przekładały się na zmiany koniunktury w przemyśle średnio z 14-miesięcznym opóźnieniem. Ponieważ skala wzrostu stóp nie była w obecnym cyklu zbyt duża, więc i spodziewane – z tego tytułu – spowolnienie gospodarcze nie powinno być zbyt duże. Na wykresie widać już oczekiwany w III kw. przyszłego roku pozytywny wpływ spadku rynkowych stóp procentowych, do którego doszło w lipcu i sierpniu. Na podstawie tej zależności dna obecnego spowolnienia należałoby oczekiwać w okolicach kwietnia 2009.
Panujące obecnie warunki monetarne trudno uznać za specjalnie restrykcyjne. Realna – po uwzględnieniu tempa inflacji – dynamika roczna gotówki w obiegu (dla M1 wnioski są podobe) jakkolwiek spada w porównaniu do rekordowych poziomów z 2007 roku, to jednak ciągle jest relatywnie wysoko i wydaje się być czynnikiem jakoś szczególnie negatywnie wpływającym na koniunkturę gospodarczą.
Fatalnie natomiast wyglądał jeszcze do niedawna jeden ważniejszych wskaźników wyprzedzających koniunktury w przemyśle jakim jest dynamika kursów walut zagranicznych. Na poniższym wykresie na tle dynamiki produkcji przemysłowej umieszczono zmiany roczne wartości indeksu kilku walut zagranicznych charakteryzujących się najwyższymi współczynnikami korelacji ich zmian z dynamiką polskiej produkcji przemysłowej (przy wyprzedzeniu w stosunku do danych GUS wynoszącym śrenio ok. 5 miesięcy). W ciągu minionych kilkunastu lat nie mieliśmy do czynienia ze skalą umocnienia złotego porównywalną do tej, która kulminowała w lipcu. Ze względu na typowe opóźnienia czasowe należy liczyć się z wejściem w najbliższych miesiącach krajowego przemysłu w recesję (spadek produkcji r/r), a nadejścia ożywiania w przemyśle należy spodziewać się dopiero od nowego roku. Warto jednak zauważyć, że pomimo silnego osłabienia złotego w ostatnich tygodniach omawiany indeks walutowy jest nadal 20 proc. powyżej poziomu z ub. r., co historycznie przekładało się na zerową dynamikę produkcji przemysłowej. Widać, że trwałe ożywienie w przemyśle wymagałoby znacznie silniejszczego osłabienia złotego niż to, z którym mieliśmy do czynienia ostatnio. Doświadczenie ostatnich tygodni poucza, że nastąpiłoby to w warunkach dalszego umacniania się dolara na światowych rynkach, a to z kolei wymagałoby znacznie poważniejszego niż ten ostatni spadku cen surowców. Wydaje się, że na wszystkie te zjawiska można liczyć pod koniec tego i na początku następnego roku.