W okresie minionych 2 tygodni WIG przeszedł z prawie 5-miesięcznego minimum na najwyższy poziom od prawie 2 miesięcy. W 23-letniej historii GPW taki prosty manewr udał się WIG-owi dopiero po raz 5-ty. Wszystkie takie sygnały zaznaczyłem na poniższym rysunku.
Jak widać w 3 na 4 przypadkach ceny akcji po takim sygnale generalnie nigdy już nie były niższe. Gdyby tę lekcję historii potraktować dosłownie otrzymalibyśmy wniosek, że prawdopodobieństwo tego, że WIG “nigdy” już nie spadnie istotnie poniżej obecnych poziomów wynosi 75 proc.
Oczywiście zdrowy rozsądek podpowiada, by do tej wywiedzionej z dotychczasowego zachowania cen akcji na GPW “statystyki” nie podchodzić aż tak poważnie.
Trzech sygnałów wygenerowanych 7 kwietnia 1995, 5 stycznia 1996 i 19 czerwca 2012 nie ma sensu analizować. Po ich pojawieniu się trzeba było akcje po prostu kupić i trzymać. Ciekawszy jest czwarty z tych sygnałów, który pojawił się 8 sierpnia 1997, a więc na dwa miesiące przed wybuchem ostrej fazy kryzysu azjatyckiego. Na poniższym wykresie zsynchronizowałem sygnały z poniedziałku i z 8 sierpnia 1997:
W takim najbardziej pesymistycznym scenariuszu ujawniony na ostatnich sesjach impet rynku niósłby ceny akcji w górę jeszcze przez 6-9 tygodni, po czym gdzieś od października ceny akcji załamałyby się w reakcji na jakieś kryzysowe zjawisko na świecie i do stycznia przyszłego roku zjechałyby w okolice 15-miesięcznych minimów, czyli powiedzmy do poziomów obserwowanych ostatnio we wrześniu ub. r.
W obecnych realiach FED-u zbliżającego się do końca skupu aktywów, zwalniającego tempa wzrostu gospodarczego w Europie, wojny handlowej z Rosją, agresji Rosji wobec Ukrainy grożącej eskalacją (i być może zabawami gazowymi kurkami zimą), niestabilności na Bliskim Wschodzie itp. ten ostatni scenariusz zbliżony do tego z 1997 roku wydaje się być bardziej prawdopodobny od tych optymistycznych wywodzonych z 3-ech pozostałych sygnałów.
Ale oczywiście należy pamiętać, że na naszym rynku cały czas pozostajemy w strefie najgorszego sentymentu indywidualnych inwestorów od maja-czerwca 2012 roku (-11,7 pkt. proc.). Przy takich nastrojach o przekonujące wizje rychłej zagłady nietrudno. Dopóki saldo optymistów i pesymistów w badaniu INI nie wróci do poziomów, przy których kończyły się wzrosty WIG-u w czerwcu (+35,8 pkt. proc.), lutym (+38,8 pkt. proc.) i listopadzie ub. r. (49,3 pkt. proc.) chyba nie ma się czym aż tak bardzo przejmować.
Na razie rynek ukarał naszych pesymistów najsilniejszym od 10 miesięcy 6-sesyjnym wzrostem WIG-u o +5,2 proc. Wydaje się, że do radykalnej zmiany sentymentu inwestorów potrzebny będzie wzrost nieco dłuższy i silniejszy. Na początku czerwca 2012, gdy nastroje po raz ostatni były równie marne jak w poprzedni czwartek przejście do euforii (odczyt INI +43,4 pkt. proc. 20 września 2012) trwało ponad 3 miesiące.