FED na swoim środowym posiedzeniu znowu nie zdecydował się na rozpoczęcie podnoszenia stóp procentowych. Można to zrozumieć w kontekście bieżących danych i wydarzeń. Tempo wzrostu gospodarczego w USA jest umiarkowane, ceny w gospodarce pozostają stabilne flirtując z deflacją (+0,2 proc. r/r w czerwcu), a ledwo problemy strefy euro zostały odsunięte w przyszłość (Grecja), już słabość Chin zagroziła wygenerowaniem kolejnego globalnego impulsu deflacyjnego (ceny surowców już spadają z tego powodu). Jedynie cały czas rozgrzewający się rynek pracy stanowi bezpośredni argument za rozpoczęciem podwyżek. Następne posiedzenie FOMC jest 17 września, kolejne 28 października i 16 grudnia.
W swoim wpisie sprzed 4 miesięcy zaproponowałem porównanie obecnej sytuacji rynku amerykańskiego do tej z przełomu lat 1993/94 i tej z pierwszej połowy 2004 roku. FED sposobił się wtedy – podobnie jak teraz – do rozpoczęcia ponoszenia wysokości podstawowych stóp procentowych z ich pokryzysowego minimum (3 proc. w latach 1992-94, 1 proc. w latach 2003-2004 i 0,25 proc. od 2008 roku do teraz). Ponieważ zachowanie się S&P 500 przed takimi pierwszymi pokryzysowymi podwyżkami stóp z 4 lutego 1994 i 30 czerwca 2004 było bardzo podobne i zbliżone do tego co obserwujemy teraz, to proponuję roboczo traktować ścieżki S&P 500 wokół tych pierwszych podwyżek jako inspirację dla prognoz rozwoju sytuacji na Wall Street obecnie.
Uaktualnienie przedstawionych w marcu wykresów poniżej:
Projekcje dla S&P 500 uzyskane przez uśrednienie powyższych ścieżek wyglądają tak:
W praktyce sprowadza się to do tego, że w 1994 roku S&P 500 rozpoczął korektę na 2 dni przed pierwszą podwyżkę FED, a w 2004 roku na tydzień przed taką decyzją. Czegoś się trzeba trzymać, więc roboczo zakładam, że i teraz będzie podobnie, co oznacza, że przynajmniej do połowy września (przy założeniu, że FED 17-tego września zdecyduje się na pociągnięcie za spust) ze strony amerykańskiego rynku akcji nie powinno grozić poważniejsze niebezpieczeństwo (a per saldo wprost przeciwnie). To dawałoby przynajmniej 1,5 miesiąca czasu na odbicie cen akcji po majowo-lipcowych spadkach. Oczywiście ewentualne przesunięcie podwyżki na październik czy grudzień powinno przesuwać początek oczekiwanej mniej więcej 2-miesięcznej ok. 8-9 proc. korekty na S&P 500 na IV kw.
Cały czas trzymam się założenia, że jedna podwyżka bessy nie czyni i dopiero wzrost orpocentowania funudszy federalnych porównywalny do tego z lat 1994-2000 (+3,5 pkt. proc.) czy tego z lat 2004-2006 (+4,25 pkt. proc.) będzie w stanie skutecznie złamać hossę na amerykańskim rynku akcji.
Powyższe optymistyczne założenie trochę kłóci się z wnioskami, które dawno temu uzyskałem badając zależność pomiędzy koniunkturą na Wall Street a zmianami na stanowisku szefa FED. W jednym z następnych wpisów podejmę próbę uzgodnienia obu koncepcji.