W okresie minionego pokolenia początek wzrostu stóp FED poprzedzał wejście gospodarki USA w recesję o kolejno 3,5 roku (czerwiec 2004, grudzień 2007), 7 lat (luty 1994, marzec 2001), 3,5 roku (styczeń 1997, lipiec 1990) oraz 2,5 roku (sierpień 1977, styczeń 1980; daty recesji w USA według NBER).
Do wywołania recesji potrzebny był wzrost stóp o odpowiednio 4,25 pkt. proc., 3,5 pkt. proc., 3,95 pkt. proc. oraz 15,25 proc.
Na podstawie powyższego zestawienia można ocenić, że następna recesja w USA (w ramach cyklu inwestycji w środki trwałe znanego jako cykl Juglara) rozpocznie się najwcześniej wiosną 2018 roku po wzroście oprocentowania funduszy federalnych do poziomu przynajmniej 3,75 pkt. proc.
Według prognoz członków FOMC tak wysoki poziom stóp zostanie osiągnięty najwcześniej w 2018 roku.
2018 rok już wcześniej pojawił się jako oczekiwany termin recesji w gospodarce USA (“Następna recesja w USA w 2018 roku”). Oczywiście tą datę należy traktować jedynie orientacyjnie, a w obecnych realiach oznacza ona tylko tyle, że na razie jeszcze perspektywą kolejnej recesji w Stanach Zjednoczonych nie należy się specjalnie przejmować.
FOMC zaczął podnosić oprocentowanie funduszy federalnych w momencie, w którym zmiana roczna CPI (+0,44 proc. w listopadzie) przekroczyła poziom stóp (0,25 proc.), a stopa bezrobocia wynosi 5 proc. W dwu poprzednich pokryzysowych okresach (po wyjściu gospodarki USA z recesji z 2001 roku i recesji z lat 2008-09) FOMC zaczynał podnosić stopy, gdy roczna dynamika CPI wynosiła odpowiednio +2,45 proc. i +2,9 proc., a stopa bezrobocia wynosiła odpowiednio 6,6 proc. i 5,6 proc. W jeszcze wcześniejszym cyklu początek wzrostu oprocentowania funduszy federalnych ze stycznia 1987 nastąpił, gdy dynamika CPI wynosiła +1,18 proc., a stopa bezrobocia 6,6 proc. 4 cykle wstecz stopy FED zaczęły rosnąć, gdy dynamika CPI wynosiła +6,7 proc. a stopa bezrobocia 6,9 proc. Jak widać tym razem początek zaostrzania nastąpił przy niższej niż w przeszłości dynamice wskaźnika inflacji i przy niższym poziomie bezrobocia.
Ze względu na podwójny cel polityki pieniężnej FED (inflacja i sytuacja na rynku pracy) różnicę pomiędzy roczną dynamiką wskaźnika inflacji (np. CPI) oraz jakąś miarą kondycji rynku pracy (np. stopą bezrobocia) można traktować w dużym uproszczeniu jako syntetyczny wskaźnik pokazujący skalę presji na podwyżki stop. Trzy ostatnie recesje w USA sygnalizowane były z wyprzedzeniem przez zbliżenie się dynamiki CPI do poziomu stopy bezrobocia (na mniej niż 0,3 pkt. proc.). Jak widać poniżej na razie do takiej sytuacji jest bardzo daleko (dynamika CPI jest o 4,6 pkt. proc. niższa niż stopa bezrobocia).
Sytuacja przestaje być tak różowa, gdy zamiast zwykłego indeksu cen detalicznych weźmiemy wskaźnik inflacji bazowej czyli pozbawiony wpływu cen energii i żywności “core” CPI. Tu różnica pomiędzy dynamiką wskaźnika inflacji a stopą bezrobocia w szybkim tempie zmierza do strefy, której osiągnięcie można będzie uznać za wstępny sygnał ostrzegający przed nadejściem recesji.
Powyższa rozbieżność wynika z bardzo dużej ostatnio różnicy pomiędzy dynamiką zwykłego wskaźnika CPI i jego bazowej wersji, która w listopadzie notowała najwyższą od ponad 3 lat dynamikę przewyższającą 2 proc. Tak duża różnica pomiędzy obydwoma wskaźnikami występowała ostatnio w 2009 roku, a wcześniej w 1986 roku.
Oczywiście przyczyną tej różnicy jest bessa na rynku surowców podobna do tych z lat 2008-2009 i 1980-1986. Z punktu widzenia cyklu pokoleniowego spadek cen surowców trwający od 2011 roku wydaje się być odpowiednikiem załamania z lat 1980-1986. Wtedy dołek cen surowców poprzedzający 4-letnie odreagowanie (które w kulminacji wywołanej wojną w Zatoce Perskiej spowodowało recesję w gospodarce USA) wystąpił w lipcu 1986, a FED zaczął podnosić stopy w styczniu 1987. Teraz pierwsza podwyżka nadeszła jeszcze zanim ceny surowców zaczęły odbijać w górę.
Krach (nie związany z gospodarczą recesją), który na Wall Street rozegrał się pomiędzy sierpniem a październikiem/grudniem 1987 nadszedł po 25 proc. odbiciu wartości Goldman Sachs Commodity Index od dołka i po wzroście stóp FED o 1,4375 pkt. proc. W obecnych realiach oznaczałoby to wzrost stóp do poziomu 1,6875 proc. Z powyższej tabelki zawierającej oficjalne prognozy ścieżki stóp wynika, że poziom taki może zostać osiągnięty w 2016 roku (choć jest to mało prawdopodobne), a z bardzo dużym prawdopodobieństwem zostanie osiągnięty w 2017 roku.
Na podstawie powyższego proponuję uznać ewentualny wzrost GSCI o 25 proc. od dołka lub wzrost stóp FED do poziomy wyższego niż 1,6875 proc. za sygnał ostrzegający przed wysokim ryzykiem silnego korekcyjnego tąpnięcia na rynkach akcji zbliżonego charakterem do tego z 1987 roku. Taka perspektywa jest na razie również dosyć odległa, ale już znacznie mniej niż perspektywa regularnej bessy związanej z gospodarczą recesją. Od pierwszej podwyżki stóp FED w styczniu 1987 do szczytu cen akcji w sierpniu upłynęło jedynie 7 miesięcy, a dołek GSCI poprzedził szczyt S&P 500 o 13 miesięcy.