Zainspirowany komentarzem zamieszczonym na blogu pana cyfrowyja postanowiłem przyjrzeć się perspektywom demograficznym świata z punktu widzenia “wskaźnika obciążenia demograficznego” (po angielsku “total dependency ratio“). Wskaźnik ten obliczany jest jako relacja pomiędzy liczbą dzieci i starców w społeczeństwie a liczbą osób w wieku produkcyjnym. Korzystając z danych ONZ przyjrzałem się dostępnym wartościom tego wskaźnika dla 30 największych obecnie gospodarek świata w okresie od 1950 do 2010 roku oraz prognozom dla lat 2015-2100. Dane dostępne są w 5-letnich interwałach. Dla każdego z nich zrobiłem ranking uwzględniający wielkość wskaźnika obciążenia demograficznego dla danego roku.
Co było dla mnie zaskoczeniem kolejne kraje, które w tym rankingu zajmowały pierwsze miejsca (miały najniższą spośród analizowanej 30-tki wartość “total dependency ratio“), okazały się być krajami kojarzonymi w swoim czasie z gospodarczym sukcesem. Były to kolejno:
Niemcy w latach 1950-1960
Japonia w latach 1965-1970
Rosja w latach 1975-1980
Niemcy ponownie w roku 1985
Japonia ponownie w roku 1990
Korea Południowa w latach 1995-2000
Chiny w latach 2005-2010.
Jeśli chodzi o Niemcy to lata powojenne określane są tam jako Wirtschaftswunder – “cud gospodarczy”. Sukces Japonii kulminujący w szczycie gospodarczego boomu w 1990 roku (dokładnie wtedy, gdy kraj ten po raz ostatni był liderem mojego zestawienia) również jest oczywisty. Nieco bardziej skomplikowany jest przypadek Rosji/ZSRR, ale pamiętajmy, że lata 70-te były okresem, kiedy po klęsce Amerykanów w Wietnamie ZSRR osiągnął szczyt swej potęgi (kulminujący inwazją na Afganistan i olimpiadą w Moskwie) i mało kto wtedy myślał o rozpadzie radzieckiego imperium (podobnie jak obecnie mało kto traktuje poważnie scenariusze przewidujące Chinageddon). Gdy po krachu z początku lat 90-tych Japonia przestała być liderem gospodarczym świata, jej miejsce zajęły “azjatyckie tygrysy”, do których zaliczano Koreę Południową. Po kryzysie w Azji Południowo-Wschodniej miejsce tych krajów w światowym systemie gospodarczym zajęły i – z pojawiającymi się ostatnio problemami – dzierżą je do tej pory Chiny.
Nawet pobieżna analiza tego zestawienia narzuca myśl, że źródło gospodarczego sukcesu jest banalnie proste: relatywnie mały udział w populacji – nieproduktywnych – dzieci i starców. Druga myśl jest taka: duże straty wojenne (szczególnie duże straty wśród mężczyzn w wieku poborowym) skutkują z czasem spadkiem liczny starców, podobnie jak “polityka jednego dziecka” prowadzi do – czasowego – spadku udziału nieproduktywnej części społeczeństwa.
Postanowiłem sprawdzić, czy hipotezę o korzystnym wpływie niskich wartości wskaźnika obciążenia demograficznego da się przerobić na skuteczną strategię inwestycyjną. Strategia oparta była na 5-letnich inwestycjach na rynku akcji kraju, który na koniec danej 5-latki będzie liderem tego zestawienia (będzie miał najniższą wartość “total dependency ratio“). Ponieważ ONZ publikuje prognozy, więc wiadomo kto z dużym prawdopodobieństwem będzie liderem w przyszłości. Z braku danych musiałem zrezygnować z uwzględnienia zysków z niemieckiego rynku akcji w latach 50-tych. Problem miałem też z komunistyczną Rosją/ZSRR, ale poradziłem sobie z tym zastępując ją w latach 70-tych krajami, które w rankingu zajmowały drugie miejsce – najpierw Japonią, a w drugiej połowie dekady Kanadą. Wyniki przeliczałem na amerykańskie dolary i porównałem do stopy zwrotu z S&P 500.
Po 55 latach działania przestawionej strategii jej wynik okazał się prawie 3-krotnie lepszy od zysku, który otrzymalibyśmy trzymając w latach 1960-2015 S&P 500. To rezultat z pewnością zachęcający do dalszych badań. Oczywiście z racji na niewielką liczbę dokonanych transakcji może to być przypadek. Wśród tych 6 epizodów trzy były bardzo udane (dwukrotnie Japonia i raz Chiny), jeden był neutralny (Kanada) a dwa były wpadkami (Niemcy i Korea Południowa).
Gdyby uzyskany rezultat potraktować poważnie, to nasuwa się pytanie o to, które kraje w przyszłości liderować będą światu pod względem najkorzystniejszej (najniższej) proporcji pomiędzy udziałem w społeczeństwie dzieci i starców a udziałem ludzi w wieku produkcyjnym. Odpowiedź – opartą na prognozach ONZ – zaznaczyłem na poniższym obrazku.
Jeszcze w 2020 roku siłą rozpędu na pierwszym miejscu pojawia się ponownie Korea Południowa. Kraj ten to specyficzny przypadek – w rezerwie mają podobnie jak Niemcy ćwierć wieku temu – zjednoczenie z komunistyczną częścią kraju, ale pomiędzy 2020-tym a 2065-tym kraj ten ma według prognoz przenieść się z pierwszego na ostatnie miejsce tego rankingu jako jedyny osiągając wskaźnik obciążenia demograficznego przekraczający 100 proc. (na każdego potencjalnie pracującego przypadać będzie jedno dziecko lub – w większości – starzec).
Po 2020-tym akcja przeniesie się już do końca stulecia na południe: liderami tego zestawienia są Iran (2025-2040; może dlatego Amerykanie zaczęli się ostatnio przymilać do tego kraju? tuż za Iranem plasować się ma Arabia Saudyjska), RPA (2045-2060; na drugim miejscu Indie), Pakistan (2065-2080; pod koniec tego okresu na drugim miejscu pojawiają się Filipiny; wysoko jest też Indonezja) oraz Nigeria (2085-2100), która ostro inwestuje w swoją świetlaną przyszłość produkując masę dzieci, co daje jej obecnie ostatnie miejsce w rankingu.
Jeśli hipotezą łącząca niskiego wartości “total dependency ratio” z sukcesem gospodarczym ma w sobie chociaż trochę sensu, to z prognoz tych wynika, że w dalszej części obecnego stulecia aktywność gospodarcza będzie się stopniowo przenosić na południe: głównie do krajów muzułmańskich i do Afryki.
Jak by się ktoś pytał, to w Teheranie od 1967 roku funkcjonuje giełda papierów wartościowych, która według WIKIPEDII była “one of the world’s best performing stock exchanges in the years 2002 through 2013“.
Oczywiście można postawić pytanie, czy kraje południa – ze względu na kulturową specyfikę na przykład – będą w stanie powtórzyć sukces krajów północnych osiągnięty w sprzyjających warunkach demograficznych. Na raz na Bliskim Wschodzie rozkręca się powoli konflikt, który może stać się ostatecznie tamtejszym odpowiednikiem wojny 30-letniej. Zresztą można podejrzewać, że kraje północy będą takim scenariuszom sprzyjać, wiedząc, że pokój w rejonie przyniósłby być może napędzany sprzyjającą demografią okres prosperity, który przesunąłby gospodarczy środek ciężkości świata zdecydowanie na południe.
A co z Polską? Wartość wskaźnika obciążenia demograficznego dla naszego kraju zaznaczyłem na powyższym wykresie pogrubioną czarną linią (prognozy na szaro). Obecnie jest z nami całkiem nieźle. W 2010 roku Polska ze wskaźnikiem tuż poniżej poziomu 40 proc. znajdowała się w pierwszej 5-tce tego zestawienia (w wieku produkcyjnym są dwa wielkie demograficzne boomy urodzeń ze szczytami odpowiednio w 1955 i 1983). Niestety następne 50 lat ma przynieść w naszym kraju katastrofalny wzrost relacji pomiędzy potencjalnie pracującymi a osobami nieproduktywnymi i w 2060-tym Polska znajdzie się wraz z Koreą Południową i Japonią w pierwszej trójce krajów o najwyższej wartości “total dependency ratio“. W tym doborowym towarzystwie mają znaleźć się też Włochy i Hiszpania.
W powyższym kontekście zrozumiałe stają się próby podniesienia dzietności takie jak wprowadzony przez rząd program 500+. Ponieważ pokolenie powojennego boomu demograficznego zacznie opuszczać rynek pracy po 2020 roku, to dzieci mające tą lukę uzupełnić powinny były się zacząć rodzić już w okolicach 2005 roku. Program wydaje się więc spóźniony (zresztą nie wiadomo na ile okaże się skuteczny, a jeśli tak, to czy zapłacona cena – wzrost długu publicznego – okaże się tego warta), chociaż z drugiej strony i pokoleniowy kryzys po 2007 roku i nadwyżki siły roboczej, które Polska w ostatniej dekadzie eksportowała do innych krajów, raczej nie skłaniały do myślenia o dalszej przyszłości.
Oczywiście skutki nadchodzącej w okresie najbliższych 50 lat katastrofy demograficznej można będzie jakoś tam łagodzić sprowadzając do domu emigrantów ekonomicznych z ostatnich lat (ale czy będą chcieli wrócić?), wydłużając wiek emerytalny (ale rząd zmierza zdaje się w przeciwną stronę), skracając okres edukacji dzieci (“te całe studia to marnotrawstwo czasu”), sprowadzając imigrantów (najlepiej Europejczyków z krajów sąsiednich albo tych uciekających z zachodu Europy przed tamtejszymi imigrantami) czy zwiększając partycypację w rynku pracy (za PRL-u była znacznie wyższa niż obecnie). Niestety wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście lepiej już było.
Wydaje się zresztą, że dotyczy to świata jako całości, bo wartość wskaźnika obciążenia demograficznego dla świata według prognoz ONZ właśnie kończy swój wielopokoleniowy spadek.
P.S. Pani ulica_mainstreet przypomniała przy okazji koncepcję związku Inverse Dependency Ratio z cenami nieruchomości. Prezentację banku centralnego Japonii na ten temat z 2011 roku można znaleźć tutaj: “Population Ageing, Macroeconomic Crisis and Policy Challenges and Policy Challenges”, Kiyohiko G. Nishimura.