Trudno obecnie mówić o jakimś przesadnym pesymizmie inwestorów aktywnych na rynkach akcji (saldo AAII w USA -1,4 pkt. proc., saldo INI SII w Polsce +0,7 pkt. proc.). Warto jednak być może zwrócić uwagę na to, że od lutego saldo optymistów i pesymistów w sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych nie przekracza poziomu +10 pkt. proc.
Świadczy to – moim zdaniem – o daleko posuniętej ostrożności indywidualnych inwestorów w USA, którzy najwyraźniej postrzegają obecną sytuację jako pułapkę, w którą nie mają zamiaru wpaść. To sytuacja raczej nietypowa dla domniemanego szczytu 9-letniej hossy. Gdy się ona zaczynała w marcu 2009 roku udział pesymistów w sondażu AAII przekraczał udział optymistów o ponad 50 pkt. proc., co stanowił najniższy odczyt sentymentu od czasu dna bessy z października 1990 roku. W obu przypadkach z kontrariańskiego punktu widzenia była to wielka zachęta do zakupów. W obu przypadkach S&P 500 nigdy później nie spadł niżej. Podobnie skrajnie wysokie odczyty sentymentu indywidualnych inwestorów z sierpnia 1987 czy stycznia 2000 ostrzegały przed późniejszymi krachami. Teraz podobnego ostrzeżenia brak.
W liczącej sobie 30 lat historii sondażu zdarzyły się wcześniej jednie dwa – podobne do tegorocznego – półroczne epizody utrzymywania się salda optymistów i pesymistów poniżej poziomu +10 pkt. proc. Analogiczne do tegotygodniowego sygnały pojawiły się pod koniec stycznia 1991 roku (operacja „Pustynna Burza”) oraz na początku października 1993 roku.
W obu przypadkach ostrożność amerykańskich inwestorów indywidualnych okazała się nieuzasadniona – S&P 500 nie zanotował później żadnych poważniejszych spadków. Po sygnale ze stycznia 1991 roku akcje można było sprzedać w kwietniu (bo do listopada 1991 S&P 500 stał w miejscu), zaś po sygnale z października 1993 S&P 500 rósł do lutego 1994, po czym zapadł w letarg do grudnia). W obu przypadkach maksymalna skala korekty S&P 500 nie przekraczała 5 proc. w stosunku do poziomu w momencie generowania sygnały i 10 proc. wobec szczytu. W obu przypadkach w 10-14 miesięcy po omawianym sygnale silna hossa ulegała wznowieniu. Obecny przypadek wydaje się podobny do tego z 1993 roku (wtedy FED przygotowywał się do agresywnych podwyżek stóp od lutego 1994, obecnie zapowiada początek redukcji sumy bilansowej).
Powyższa uboga „statystyka” raczej nie sugeruje bliskości jakiegoś poważnego – silniejszego niż kilkuprocentowa korekta – załamania cen akcji na Wall Street. W 1994 roku S&P 500 w pół roku po sygnale spadł do rocznego minimum. Powtórka tego schematu w obecnych realiach oznaczałaby zejście indeksu w styczniu 2018 w okolice poziomu 2263 pkt. To ok. 7,5 proc. poniżej obecnego poziomu. Oczywiście nawet powtórka tego schematu nie musi oznaczać, że wszędzie indziej musi być podobnie spokojnie. W 1991 roku rozpadł się ZSRR (a na GPW do czerwca 1992 trwała bessa), a w 1994 roku wskutek ówczesnych agresywnych podwyżek stóp w wykonaniu FED kapitału zabrakło dla Meksyku – tąpnięcie na rynkach wschodzących związane z wybuchem kryzysu meksykańskiego zaczęło się we wrześniu 1994, a więc 11 miesięcy po wspomnianym sygnale (a krach na GPW zaczął się już w marcu 1994, a więc 5 miesięcy po sygnale).
Podsumowując: zachowanie sentymentu inwestorów indywidualnych w USA raczej nie sugeruje, by rynek akcji w USA tworzył właśnie jakiś bardzo istotny szczyt. Korekty są możliwe i prawdopodobne – patrz poprzedni wpis – ale jeszcze tym razem nie powinny przekształcić się w regularną bessę.