k(NO)w FUTURE

Cykle Milankowicza a antropogeniczny wzrost stężenia CO2

W marcu dzieci miały iść na wagary w proteście przeciwko bezczynności polityków w kwestii zmian klimatycznych. W minioną sobotę działacze “Extinction Rebellion” mieli coś blokować w Polsce:

“Mają za to jeden cel: przekonać społeczeństwo, że jeśli nic nie zrobimy, to wymrzemy.”

Wymieranie nie jest kwestią bezpośrednio związaną z tematyką mojego bloga, choćby dlatego, że zauważalne konsekwencje zmian klimatu pojawiają się w horyzontach czasowych raczej dłuższych niż perspektywa typowego spekulanta. Postanowiłem jednak zmarnować jeden wpis na blogu na ten temat głównie dlatego, że poczesną rolę odgrywają w nim cykle, co dla mnie – jako dla cyklisty – czyni tę kwestię interesującą.

Mam na myśli tzw. cykle Milankowicza, które zgodnie z obecnym konsensusem są głównym mechanizmem generującym występujące po sobie naprzemiennie okresy glacjałów i interglacjałów w obrębie obecnej epoki lodowcowej:

“Cykle Milankovicia – periodyczne zmiany parametrów orbity ziemskiej, obejmujące ekscentryczność i nachylenia ekliptyki oraz precesję.
Okresy glacjałów pokrywały się z cyklem 41 tys. lat a obecnie 100 tys. lat.
Opisane przez serbskiego naukowca Milutina Milankovicia są uważane za dominujący mechanizm paleoklimatyczny, gdyż łączny wpływ trzech z nich może w niektórych punktach wpłynąć na zmniejszenie nasłonecznienia o 10% od wartości średniej. Ekscentryczność, nachylenie ekliptyki i precesja orbity Ziemi zmienia się i odpowiada prawdopodobnie za cykle epok lodowcowych z okresem 100 tys. lat w czwartorzędzie.”

Generowana przez cykliczne zmiany parametrów ziemskiej orbity zmiany temperatury na Ziemi wyglądały ostatnio bardzo regularnie produkując kolejne glacjały i interglacjały co mniej więcej 100 tys. lat. Od kilkunastu tysięcy lat żyjemy w obrębie obecnego interglacjału. Tego obecnego ocieplenia nie przetrwały m.in. mamuty.

Jak widać ocieplenie ostatnich 20 tysięcy lat nadeszło wtedy, kiedy miało nadejść i osiągnęło typową skalę. Gdyby wszystko miało być tak jak zawsze (założenie cyklistów/konserwatystów), to po obecnym ociepleniu przyjdzie – raczej prędzej czy później kolejne ochłodzenie klimatu, które z czasem zaowocuje kolejnym glacjałem (Warszawę przykryje lodowiec i stolicę Polski trzeba będzie przenieść gdzieś na południe). Ostatni glacjał – zlodowacenie północnopolskie – zaczął się u nas 115 tys. lat temu, więc można nawet powiedzieć, że kolejny glacjał jest już trochę spóźniony.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten wykres:

Wynika z niego, że stężenie dwutlenku węgla w atmosferze w ostatnim okresie zdecydowanie przekroczyło poziomy ze szczytów ostatnich interglacjałów, o których naukowcy wnioskują badając antarktyczne rdzenie lodowe. Efekt cieplarniany, który ten – zapewne spowodowany przez spalanie przez ludzi węglowodorów – wzrost stężenia dwutlenku węgla wywoła, spowoduje, że się niebawem wszyscy się stopniowo ugotujemy. To znaczy część ludzi jakoś tam pewnie przeżyje wywołany zmianami klimatu następny okres “wędrówek ludów” , ale większość gatunków nie będzie w stanie dostosować się do błyskawicznej zmian klimatu i rzeczywiście wymrze (jak te mamuty poprzednio).

Innymi słowy – jak głoszą antycykliści/postępowcy – znowu żyjemy w “czasach ostatecznych”.

Sprawy są niezwykle skomplikowane, bo w rzeczywistości stężenie dwutlenku węgla zmienia się z 1000-letnim opóźnieniem w stosunku do zmian temperatury.

However, when you look closer, CO2 actually lags Antarctic temperature changes by around 1,000 years. While this result was predicted two decades ago (Lorius 1990), it still surprises and confuses many. Does warming cause CO2 rise or the other way around? In actuality, the answer is both.

Czyli może stężenie CO2 rośnie reagując z opóźnieniem na naturalny wzrost temperatury z przeszłości?

Jeśli jednak – a tak chyba wygląda obecnie naukowy konsensus – ostatni wzrost stężenia CO2 ma charakter antropogeniczny (spowodowany działalnością człowieka), to mamy do czynienia z istotnym zaburzeniem, które nie występowało w przeszłości, a to sugeruje, że dotychczasowa cykliczność powinna ulec zakłóceniu i zamiast kolejnego glacjału dostaniemy niespodziewane zabójcze ocieplenie. Innymi słowy lodowiec wcale nie przykryje Warszawy, natomiast morze pochłonie Trójmiasto, a w Warszawie będą rosły prawdziwe palmy a nie plasticzane.

Z drugiej strony w szczycie ostatniego interglacjału 125 tys. lat temu w Tamizie pływały hipopotamy. To sugeruje, że mamy jeszcze trochę miejsca na “normalne” cykliczne ocieplenie klimatu, które wcale nie przekształci się w globalną katastrofę.

Sprawa jest bardzo ciekawa sama w sobie, ale zapewne niezwykle trudna do oceny dla “ciemnego luda” (w tym wyżej podpisanego) raczej niezdolnego do rozsądnego wybrania wiarygodnego autorytetu, którego opinię można by bezpiecznie powielić (nie mówiąc już o samodzielnej ocenie problemu).

Tu wkraczają wielkie interesy i opłacani przez nie politycy. Wyobrażam sobie, że generalnie “stare pieniądze” związane z przemysłem wydobywającym i spalającym węglowodory (ropa i gaz, a u nas “wungiel”) finansują prawicę kwestionującą realność zmian klimatycznych lub możliwość wpływania na nie, zaś “nowe pieniądze” finansują lewicę straszącą nadchodzącą zagładą, jeśli nie ludzkość nie podejmie natychmiastowych działań (tzn. przestawi natychmiast na odnawialne źródła energii).

Wydaje się, że Polska jako kraj stojący “wunglem” i nie mający jakichś atrakcyjnych alternatyw dla niego, nie jest generalne zbytnio zainteresowana podejmowaniem tematyki zmian klimatycznych. Ponieważ jednak – jak pokazują choćby demonstracje, o których wspomniałem na początku – temat robi się na świecie coraz bardziej popularny, to chyba coraz trudniej będzie przychodzić politykom unikanie go.

Podsumowanie: naturalne cykle zmian parametrów orbity Ziemi (tzw. cykle Milankowicza) tłumaczyły w przeszłości w dużej mierze cykliczne zmiany klimatu w czwartorzędzie. Spowodowany najprawdopodobniej spalaniem przez ludzi węglowodorów trwający silny wzrost stężenia dwutlenku węgla w atmosferze powyżej poziomów, które na podstawie badań antarktycznych rdzeni lodowych może przypisać poprzednim interglacjałom, sugeruje jednak, że ta naturalna cykliczność ulegnie niebawem zaburzeniu i na Ziemi dojdzie do ocieplenia klimatu o katastrofalnych konsekwencjach dla biosfery i ludzkości.