k(NO)w FUTURE

Najsłabszy w historii styczeń na Nasdaq Composite?

Pod koniec ubiegłego roku jako orientacyjny wzorzec zachowania cen akcji na świecie przyjmowałem 2011 rok. Uzasadnienie było dosyć banalne: teraz tak jak w 2011 też jesteśmy 2 lata pod dnie załamania cen akcji związanego z gospodarczą recesją (wtedy “lehmanową”, ostatnio “covidową”). Teraz niespodziewanie pojawił się nowy pretendent – rok 2008. Tak się bowiem składa, że na razie wszystko wskazuje, że w styczniu br. Nasdaq Composite ustanowi największy styczniowy spadek w całej swojej 51-letniej historii. Na razie jest to -14,65 proc. Poprzedni tego typu rekord (-9,89 proc.) ustanowiony został w styczniu 2008 i ktoś kto odczytałby ten sygnał jako uprzejme ostrzeżenie przed nadciągającymi w dalszej części roku kłopotami zaoszczędziłby mnóstwo pieniędzy i nerwów. Do końca miesiąca zostały 2 sesji i jakkolwiek oczywiście wszystko jest możliwe, to jednak znacznie bardziej prawdopodobne jest, że negatywny rekord z 2008 roku zostanie obecnie pobity.

Od strony makro można by to podobieństwo próbować uzasadniać negatywnym wpływem, który na siłę nabywczą ludności USA wywiera mierzone roczną dynamiką CPI tempo inflacji, które było najwyższe od 40 w grudniu (+7 proc. w grudniu ub.r.) i dosyć wysokie wtedy (+5,6 proc. w lipcu 2008). W rezultacie roczna dynamika realnej stawki godzinowej za pracę była ostatnio w USA również ujemna jak właśnie w 2008 roku.

Roczna realna dynamika stawki godzinowej za płacę, źródło Bloomberg

Wtedy ta sekwencja spadkowa rozpoczęła się pod koniec października 2007, ten rekordowo wtedy słaby styczeń 2008 był ewidentnie elementem spadkowej elliottowskiej 3-ki, potem do początku lutego uformowała się 4-ka (ładnie proporcjonalna do 2-ki z przełomu listopada i grudnia). I wreszcie 17 marca zakończyło się formowanie tej rozpoczynającą ówczesną Wielką Bessa początkowej elliottowskiej spadkowej 5-ki. Potem do maja-czerwca nadeszło odreagowanie kasujące ponad połowę wcześniejszych strat. Jeśli ktoś przejął się tą analogią, to niech zwróci uwagę na rolę opadającej średniej 200-sesyjnej w 2008 roku. I w maju i w czerwcu a później w sierpniu i wrześniu Nasdaq Composite odbijał się od niej jak od ściany, a momenty jej osiągania przez indeks były ostatnimi okazjami by pozbyć się akcji przed krachem.

Nasdaq Composite w latach 2007-2008, źródło Bloomberg

Obecnie spadek Nasdaq Composite też rozpoczął się w listopadzie, grudniowe odbijanki w górę, wyglądają jak jakaś elliottowska 2-eczka (A-B-C), a rekordowa słabość ze stycznia połączona z przełamaniem kluczowego poziomu wsparcia wygląda na tak klasyczną 3-cią w 3-ciej, że już bardziej chyba nie można. Teraz trzeba by tylko dorysować tu w ciągu paru najbliższych sesji 5-tą w 3-ciej, potem w lutym robić 4-kę (jakoś tam proporcjonalną do grudniowej 2-ki), no i wreszcie w marcu zrobić 5-tą falą całej rozpoczętej w listopadzie sekwencji spadkowej.

Nasdaq Composite, źródło Bloomberg

Gdyby traktować tę analogię z 2008 rokiem poważnie, to wtedy nadeszłyby 2-3 miesiące odrabiania tych strat, dla których barierą nie do pokonania byłaby opadająca już średnia 200-sesyjna.

A potem Rosja napadnie kogoś jak zwykle i będzie go próbowała pobić. Świat się przestraszy, ceny surowców energetycznych wzrosną i będzie je można sprzedać po wysokich cenach, akcje spadną i będzie je można po przecenie kupować w III kwartale w dołkach “decennial pattern” i cyklu prezydenckiego. Po ruchach rosyjskich wojsk widać, że Rosja dobrze zna swoją rolę w tym scenariuszu.

Co ciekawe w analogii z 2011 rokiem też szczyt akcji w USA wypadł (“Sell in May, go away on holiday”) w maju, a późniejszy silny spadek trwał do jesieni. Więc te scenariusze mają ze sobą wiele wspólnego.