Anty-Grecja czyli Turcja się kurczy

W okresie minionych ponad 40 lat inwestor troszczący się o wartość swojego kapitału powinien był podjąć 6 strategicznych decyzji co do alokacji środków pomiędzy rynkiem USA a “Emerging Markets”: 1) jeszcze przed 1975 rokiem powinien był postawić na rynki peryferyjne korzystające na załamaniu systemu z Bretton Woods i dewaluacji dolara z lat 70-tych; 2) w 1978 roku przełączyć się na inwestycje w USA w oparciu o założenie, że kraj ten w końcu opanuje za pomocą wysokich stóp procentowych problem słabości dolara i rosnącej inflacji, a ofiarą wysokich stóp FED i umocnienia dolara padną różne zadłużone kraje peryferyjne (Polska, kraje Ameryki Łacińskiej itp.); 3) po porozumieniu z Hotelu Plaza w sprawie dewaluacji dolara z 1985 roku i po spadku ceny ropy naftowej do 10 dolarów za baryłkę w 1986 roku (z 40 dolarów w roku 1980) wrócić w 1986 roku z inwestycjami na rynki peryferyjne przygotowujące się do przyjęcia “waszyngtońskiego konsensusu” i w przypadku krajów takich jak Polska wycofania się z komunistycznego eksperymentu; 4) w apogeum euforii na niedawno ochrzczonych tym mianem “Emerging Markets” w 1994 roku wrócić na rynek amerykański przygotowujący się to internetowej rewolucji (rozpoczęte wtedy zaostrzenie polityki pieniężnej FED doprowadziło do umocnienia dolara i serii kryzysów na EM począwszy od meksykańskiego w latach 1994-95, przez azjatycki i rosyjski w latach 1997-98 aż do argentyńskiego w 2001 roku); 5) w 2001 roku wrócić na EM, która właśnie stawały się beneficjentem poluzowania polityki pieniężnej FED wywołanego krachem na rynku spółek technologicznych i związanego z tym osłabienia dolara; 6) ponownie porzucić EM i przełączyć się na rynek amerykański w 2010 roku w antycypacji na kolejną rundę technologicznej rewolucji w globalnym handlu, która doprowadziła do obecnej popularności grupy amerykańskich gigantów internetowego handlu określanych mianem FAANG.

Ten punkty zwrotne kierunku przepływu globalnego kapitału pomiędzy amerykańskim centrum a peryferiami zostały zilustrowane schematycznie na poniższym obrazku:

 

 

Z rozważań prowadzonych tu wynika, że nadejścia kolejnego punktu zwrotnego – momentu, w którym rozsądne będzie zlikwidowanie dużej części lokat na amerykańskim rynku akcji i przerzucenie oszczędności na następne wiele (7-8?) lat na rynki “wschodzące” (w tym GPW, na której koniunktura wróci do stanu z lat 1991-1994 czy 2001-2007?) należy poszukiwać gdzieś w szerokim przedziale czasowym od października br. do grudnia 2018. 

Rozpatrywany w tym kontekście kryzys turecki z ostatnich dni jawi się jako jeden z być może końcowych epizodów potężnej fali odpływu kapitału z EM rozpoczętej prawie 8 lat temu. Jego objawami są na razie najsilniejsza od 2001 roku dewaluacja tureckiej liry (podobna również do spadków z okresu 2008-2009 oraz 1994 roku):

 

 

… wzrost rentowności 10-letnich obligacji tamtejszego rządu do najwyższego poziomu od 2008 roku:

 

 

… i spadek dolarowej wartości tamtejszych akcji do najniższego poziomu od początku 2009 roku:

 

 

Oczywiście poza niesprzyjającą rynkom wschodzącym fazą globalnego cyklu (cykl Kuznetsa) istnieją specyficzne powody tureckich problemów. Jednym z nich jest relatywnie wysokie ujemne saldo w obrotach bieżących (które jednak niebawem powinno zacząć spadać wskutek trwającej dewaluacji i być może nadchodzącej gospodarczej recesji wywołanej ostatnimi – i być może następnymi – podwyżkami stóp (na razie z 8 proc. do 17,75 proc. czyli najwyższego poziomu od 2007 roku). 

 

 

Innym powodem obecnych problemów jest zagraniczne zadłużenie tureckich podmiotów relatywnie wysokie – jak na rynek wschodzący – w stosunku do PKB (ale nie przesadzajmy – Polska ma wyższe), które wskutek ostatniej dewaluacji zapewne przekroczy rekord z 2001 roku (56,5 proc.). 

 

 

Oczywiście do tego dochodzi trzeci czynnik czyli wielka geopolityczna gra, która w ostatnim okresie doprowadziła do konfliktu pomiędzy Turcją, która próbuje “wstać z kolan” i marzy o odrodzeniu chwały imperium osmańskiego, a USA, co z pewnością nie sprzyja zdolności Turcji do przyciągania kapitału (podczas piątkowej paniki na rynkach prezydent USA wbił Turkom nóż w plecy ogłaszając nałożenie na tureckie towary ceł). Oczywiście trudno jest ocenić, jak będą wyglądać następne ruchy w tej wielkiej geopolitycznej grze, która się na naszych oczach rozgrywa (i która chcąc nie chcąc dotyczy również Polski). 

W średnioterminowej perspektywie akcje zwykle najkorzystniej jest kupować na kilka miesięcy przed apogeum gospodarczej recesji. Nie inaczej było w przeszłości w Turcji.

 

 

Wydaje się rozsądne założenie, że destabilizacja finansowa o skali, z jaką mamy do czynienia ostatnio, doprowadzi do recesji w tureckiej gospodarce tak jak w latach 2008-2009 czy 2001-2002. Na razie recesja się jeszcze nie zaczęła, więc chyba nie ma się co na razie z zakupami tureckich akcji specjalnie spieszyć. 

Przy okazji warto zauważyć, że droga jaką wybiera Turcja walcząc z problemami gospodarczymi (dewaluacja/inflacja) jest odwrotna do tej, na którą zdecydowała się lata temu Grecja (utrzymanie twardej waluty czyli euro za cenę wejścia w wieloletnią gospodarczą depresję). Grecy postanowili być bogaci za cenę bycia niekonkurencyjnymi gospodarczo, Turcy wybrali pozostanie konkurencyjnymi gospodarczo za cenę biedy. 

 

Chociaż pewnie nie jest to bardzo eleganckie, ale poważne problemy innych krajów poprawiają relatywną pozycję Polski na świecie. Rok 2017-ty Polska kończyła na 24-tym miejscu na świecie pod względem wielkości nominalnego Produktu Krajowego Brutto. Dzięki silnym dewaluacjom argentyńskiego peso i tureckiej liry oraz relatywnie słabszym wynikom szwedzkiej gospodarki nasz kraj ma szanse na awans o 3 pozycje w tym zestawieniu w tym roku (ale oczywiście do końca roku zostało jeszcze trochę czasu, więc nie należy jeszcze dzielić skóry na niedźwiedziu). 

 

 

Podsumowując: obecna destabilizacja tureckiego rynku finansowego (skala dewaluacji liry i wzrostu stóp procentowych) przypomina wydarzenia z 2001 i 2008 roku. W obu przypadkach skończyło się to recesją w tureckiej gospodarce, której nastanie stwarzało atrakcyjne średnioterminowe okazje do zakupów tureckich akcji. Na razie chyba jeszcze na to za wcześnie. 

Dodaj komentarz