Coś dla optymistów, coś dla pesymistów.

W przyszłym tygodniu spróbuję się zająć próbą nakreślenia hipotetycznej ścieżki, którą poruszać się będą rynki akcji w trakcie oczekiwanej fali spadkowej korygującej w ciągu najbliższych kilku tygodni silne odbicie z październikowego dna. Dziś tylko dwie ciekawostki. Jak to mówią: w czasach takich jak obecne "optymiści kupują złoto, a pesymiści amunicję". Dziś będzie więc coś i dla pesymistów i dla optymistów.

Najpierw wykres dla optymistów:

Jak widać na powyższym wykresie w okresie minionych 137 lat jedynie dwukrotnie mieliśmy do czyniania z sytuacją, w której wartość indeksu S&P 500 spadając przecinała od góry cenę złota. Oczywiście zbieżność wartości nominalnych ceny złota w amerykańskich dolarach z jednej strony i wartości indeksu cen akcji w USA jest całkowiecie przypadkowa. Ponieważ jednak, gdyby te wartości były załkiem rozbieżne, to moglibyśmy dokonać odpowiedniego przeskalowania jednej albo obu serii, uzyskując ponownie efekt "przeplatania" się obu wykresow (okresów, w których akcje są "powyżej" złota i okresów, kiedy jest odwrotnie). W zależności od sposobu takiego przeskalowania uzyskalibyśmy różne daty przecinania się obu wykresów. Ponieważ wkradłby się tu jednak element dowolności, to pozwolę sobie pozostać przy powyższej przypadkowej zależności. Myślę, że pomimo swej przygodności dosyć dobrze odzwierciedla ona obecne realia. 9 października cena złota wyszła "powyżej" wartości indeksu S&P 500, co zdarzyło się po raz pierwszy od 1991 roku. Ten "sygnał" przetrwał zaledwie 1 dzień, gdyż niedawem ceny akcji odbiły się w górę a cena złota spadła. Z podobnymi sytuacjami mieliśmy do czynienia jesienią 1929 roku i latem 1973. Te dwie daty z przeszłości sygnalizowały początki dwóch okresów likwidacji długów: deflacyjnego w latach 30-tych i inflacyjnego w latach 70-tych. Według powiedzenia przypisywanego Markowi Twainowi – "historia się nie powtarza, lecz się rymuje" – nowy prezydent USA Barack Obama zdaje się "rymować" w tym ujęciu z dwoma innymi prezydentami z Partii Demokratycznej: wybranym w 1932 roku Franklinem Delano Rooseveltem i wybranym w 1976 roku Jimmym Carterem (rym nie jest dokonały, bo na razie "sygnał" potwierdzający trwanie procesu "resetu systemu", o którym mowa został zanegowany przez spadek ceny złota i wzrost cen akcji).

Druga ciekawostka przeznaczona jest dla pesymistów. Już kiedyś – Możemy jeść to, co złowimy – prezentowałem analogię pomiędzy sytuacją na amerykańskim rynku akcji panującą w okresie minionych 8 lat, a tym co na Wall Street działo się w latach 1929-1938. Jeśli porównać ostatnie załamanie cen akcji w USA – 35-proc. spadek indeksu S&P w ciągu 10 tygodni – z podobnymi epizodami z przeszłości, to okazuje się, że obok słynnych krachów z lat 1929 i 1987 i oczywiście spadków z okresu Wielkiego Kryzysu (1930-1932) w tym zestawieniu największych 10-tygodniowych spadków ostatnich 80 lat pojawia się dodatkowo 1937 rok. A tak wygląda porównanie spadku z lat 1937-1938 do ostatniego załamania rozpoczętego na indeksie S&P 500 9 października ubiegłego roku:

 

I znowu historyczne analogie prowadzą do tego samego wniosku: zanim amunicja kupowana przez pesymistów się rzeczywiście przyda, amerykański rynek akcji powinien w przeciągu następnych 7-8 miesięcy od październikowego dna paniki przeżyć silne – w 1938 roku było to aż +62 proc. – kasujace połowę spadków odbicie w górę.

Dodaj komentarz